..
Ukraińskie klimaty

 
 
2009-10-30
Odsłon: 781
 

Zatrzymać w pamięci.

Chłodny wieczór. Cisza. Promienie słońca z ukosa przecinają las. Prąd ciepłego podmuchu w zimnym powietrzu niesie zapach uschniętych ziół i traw. Mówimy: w Tatrach jest już jesień. Kalendarz tego nie potwierdza, ale racja jest po naszej stronie. To zawsze jest zaskoczeniem, chociaż wiemy, że musi nastąpić. Wybuch kolorów. Niebieskie niebo, czerwona jarzębina, żółte trawy, zielona kosówka i już nie wiem-granatowa tafla jeziora. Zadajemy sobie pytanie: dlaczego jesteśmy tu dopiero teraz i dlaczego na chwilę?

Dziś kolejny chłodny poranek ale słońce radośnie budzi nas swymi ostatnimi, ciepłymi promykami. Kolejna zaplanowana trasa naszej górskiej wędrówki. Przed nami góry zasłonięte chmurami-tajemnicze, nieznane i bardzo wysokie. Naszym celem są Czerwone Wierchy-najbardziej urzekające swoja kolorystyką pasmo Tatr Zachodnich. Tego niezwykłego koloru nadaje jej niepozorna roślinka o nazwie sit skucina, która w połowie lata zaczyna się czerwienić, tym samym zwiastując nieustanne nadejście jesieni. Przy schronisku na Kondratowej Hali tradycyjnie czas na śniadanie i łyk kawy. Stąd już widać wybijające się ponad zieloną gęstwinę czerwono-rudawe zbocza Wierchów ale droga do nich jeszcze daleka. Zatem nie tracąc czasu ruszamy dalej zielonym szlakiem na Przełęcz pod Kopą Kondracką. Docieramy tam po mozolnej dwu i pół godzinnej wędrówce. Nareszcie u góry, a to dopiero początek...rzeczywiście wrażenie jest niesamowite, ta roślinność: trawy, zioła nadają całego urokowi. Mienią się przeróżnymi barwami i nie bez znaczenia jest nazwa Czerwona Wierchy, ma się wrażenie, że całe płoną, a ponad nie wznosi się czerwona łuna ognia. A to wszystko za sprawa tych niepozornych, małych roślinek. Jednym słowem cudownie.

            Wysiłek się opłacił a przed nami kilka godzin tej niesamowitej wędrówki pośród tej niesamowitej roślinności samym szczytem Czerwonych Wierchów. Można nacieszyć dusze i serce. Cały czas pniemy się w górę. Raz z wiatrem, raz pod wiatr, ogrzewani promieniami jesiennego, górskiego słońca. I tak zdobywamy po kolei szczyty: Kondracką Kopę, Małołączniak, Krzesanicę i na końcu Ciemniak. Nasze doświadczenia zdają się potwierdzać tezę, że na Ciemniaku zawsze jest chłodno i zimno a szczyt zasłaniają kłębiaste chmury i rzeczywiści tak jest. Innych tajemnic, które kryją ze sobą góry nie będę zdradzał, a właściwie nie mogę, musicie odkryć je sami...Po drodze spotykamy wielu ciekawych ludzi. Wymieniamy pozdrowienia, informacje o pogodzie( to główny temat w górach), wzajemny uśmiech- to dodaje sił. Przychodzi też taki czas kiedy, z bólem serca trzeba zejść z tych pięknych, oświetlonych słońcem szczytów, mając ich obraz w sercu. Przyszedł tez taki czas i na nas. Z Ciemniaka schodzimy przez Tomanową Dolinę do Kościeliska. Tym razem towarzyszy nam zielony, gęsty jodłowo- świerkowy las.

            W pamięci chcemy zatrzymać te piękne chwile, których nie da się zapomnieć.

 
 
KOMENTARZE
 
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
ZAPISZ
 


Archiwum wpisów
 

Pn

Wt

Sr

Czw

Pt

So

Nd