Dolina Bobrowiecka powitała nas niesamowitym klimatem, trakt asfaltowy wiódł nas wzdłuż doliny pomiędzy łąkami zjednej strony a bagnami z drugiej...
Naszym oczom powolutku zaczął odsłaniać się masyw Osobitej z jej okalającymi ją szczytami. Mijamy leśniczówkę "Bobrowiec" powastałą, jak podają źródła w latach 1930 - 31. Tomasz nasz serdeczny przyjaciel zadziwił nas swoją postawą...bowiem postanowił wędrować boso ale jak stwierdził: - to dla zdrowotności. (śmiech).
Doszliśmy do wylotu Dol. Bobrowieckiej, gdzie kilka metrów dalej bije siarkowodrowe źródło, a zbudowana tam w 1998 roku studzienka ułatwia jej czerpanie. Co ciekawe zimą woda całkowicie traci swoje włąściwości mineralne. Czerpieny ze źródła...smakujemy...hm...da się przepić.Ech chwila odpoczynku i chcemy ruszać dalej ale okazuje się, że DALEJ szlak jest ZAMKNIĘTY.
Hm...? Zdziwienie! Rozczarowanie! co prawad czytałem o tym w przewodnikach, że szlaki bywają zamknięte do czasu otwarcia sezon, ale nie sądziłęm, że Słowacy są tak restrykcyjni. Cóż żółta tabliczka z wyraźnie napisanymi literami "WSTĘP SUROWO WZBRONIONY" nie napawała optymizmem a uprawnianie samowolki nie w naszym stulu! Nie pozstaje nam nic innego jak dostosować sie do zakazu, pomimo, że naszym celem był Grześ.
Wybieramy nieco inny wariant...łącznikiem (szlak żółty) wędrujemy do Doliny Juraniowej. Po drodze schodzimy ze szlaku co kosztuje nas nadrobieniem dorgi i jakimś 20 minutowym opóźnieniem. Docieramy do Doliny Juraniowej gdzie wita nas znana już nam żółta tabliczak "POZOR". tak wiemy dalej iśc nie możemy...
Rozkłądamy się na łące...słonko doskwiera nam...chwila na poleniuchowanie i hm reguralną bitwę na szyszki (hehe).
Po dośc dłuuuuugim odpoczynku..wracamy szlakiem czerwonym schodzimy do Oravic.
Ów Słowacki rekonesans zaowocował zaplaniowaniem w drugiej połowie lipca 2010 wyprawą na Rohacze.Copyright © 2014 by gorskieblogi